Do góry

Bezglutenowe podróże – Bośnia i Hercegowina.

Kilkanaście dni wakacji i człowiek się rozleniwia – niestety jestem tego przykładem. Długo nie pisałam na blogu, ale pewnie niektórzy z Was nawet tego nie dostrzegli. Mam nadzieję, że mimo wszystko znajdą się tacy, którzy czekają z niecierpliwością na kolejny post. To będzie nieco nietypowy wpis, opowiem o moim wyjeździe do Medjugorje (Bośnia i Hercegowina). Poruszony zostanie aspekt religijny, opiszę też moje emocje związane z pakowaniem – bezglutenowcy na pewno wiedzą co mam na myśli 🙂
Zapraszam Was w małą podróż!

MOJA „ULUBIONA” CZĘŚĆ WYJAZDU – PAKOWANIE.

Gdy wyjeżdżam na kilka dni, już wiem co zabrać ze sobą do jedzenia, schemat się powtarza. Jednak mimo, iż pakowanie wychodzi mi dość sprawnie to i tak tego nie lubię ;p. Nie wiem jak jest u Was, ale wybieganie w przyszłość z myślą, że może będę głodna, zawsze psuje mi humor. Jednak po tylu latach nie pozostaje mi nic innego jak zaakceptować fakt, iż to się już nie zmieni.

Do Medjugorje robiłam zapasy kilka dni przed wyjazdem, ale oczywiście parę rzeczy i tak musiałam zostawić na ostatnią chwilę, inaczej nie byłabym sobą. Warto pomyśleć o wszystkim wcześniej. Mam swoje ulubione produkty, które dostępne są w różnych sklepach, czasami akurat czegoś zabraknie no i pojawiają się niepotrzebne nerwy. Podsumowując, nie wyszło najgorzej, poniżej znajduje się zdjęcie walizki, dodatkowo brałam ze sobą dwa mleka ryżowe. Wyjazd trwał łącznie 12 dni, w tym 2 dni w podróży w jedną stronę, z noclegiem w Czechach. W walizce przeważały płatki kukurydziane, owsiane i gotowe opakowania z owsianką marki Provena, wafle kukurydziane i ryżowe oraz chleb, którego do domu przywiozłam najwięcej.

AUSTRIA I BEZGLUTENOWY MC DONALD’S.

Przed diagnozą i przejściem na dietę bezglutenową, nie byłam fanką fast food’ów. Jednak z okazji, która się nadarzyła, nie mogłam nie skorzystać. Zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji benzynowych w Austrii, w celu skorzystania z toalety, zaraz obok był McDonald’s. Kolejka do damskiego WC wiadomo, że do krótkich nie należy…;) Minęła dłuższa chwila, a przy wyjściu czekał już na mnie chłopak z bezglutenowym hamburgerem. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o takiej możliwości, że będę mogła normalnie zjeść, a tu niespodzianka – to się nazywa miłość 🙂 Wstyd przyznać, ale hamburger był przepyszny! Tak wiem, że niezdrowy, że można sobie zrobić w domu… ale to nie to samo. Ogórek, cebulka i ketchup robi robotę i tyle. Zjadłam jednego, bo na zapas nie umiem jeść, a szkoda :). W drodze powrotnej niestety nie było już możliwości skorzystania z takich rarytasów.

 MIŁE ZASKOCZENIE!

Był to mój drugi pobyt w Medjugorje. Każdy kto przyjedzie raz, na pewno będzie chciał wrócić – podpisuję się pod tym. Jest to małe miasteczko, miejsce objawień Matki Bożej, odbywa się tu coroczny Festiwal Młodych. Jak już się pewnie domyślacie była to pielgrzymka. O swoich przeżyciach nie będę opowiadać, bo na pewno nie wszystkich temat interesuje. Mimo to polecam KAŻDEMU :).

Zaskoczeniem był dla mnie asortyment produktów bezglutenowych dostępny w marketach. Może artykułów nie było dużo, ale marka Schar widoczna była nawet w mniejszych sklepikach. Miałam dla Was zdjęcia półek sklepowych, jednak mój telefon został zalany i żadne z nich nie przetrwało nad czym bardzo ubolewam. Sklep „KONZUM” i „dm” – bardziej ekskluzywny odpowiednik sieci Rossmann, to miejsca, które na pewno mogę polecić. Mając swoje zapasy, nie kupowałam zbyt wiele, ale produktów śniadaniowych, mlek roślinnych, czy też słodyczy na pewno by Wam nie zabrakło.

CELIACY Z CAŁEGO ŚWIATA.

Cały program Festiwalu Młodych odbywa się na świeżym powietrzu, komunia św. również rozdawana jest na dworze. Początkowo nie miałam pojęcia, że będę mogła przyjmować bezglutenową hostię i że będą jeszcze inni z tym samym problemem :D. Nie będę tłumaczyć jak się wszystko udało, ale w skrócie powiem, że bezglutenowe komunikanty kupiłam w Polsce. Małe pudełeczko widoczne na zdjęciu (nie wiem czy ma jakąś właściwą nazwę) nabyłam w Medjugorje. Uczucie nie do opisania, gdy w jednym miejscu zbiera się kilka osób i każdy w swoim języku pyta „Czy Ty też masz celiakię?” Może „zdrowy” mnie nie zrozumie, ale uśmiech tych ludzi był bezcenny i tłumaczył wszystko. Ksiądz niósł na tacy wcześniej poświęcone komunikanty i każdy po kolei wskazywał palcem na swoje pudełeczko. Wydaje mi się, że nieważne czy jesteś wierzący, czy nie, takie sytuacje pokazują, że na całym świecie żyją ludzie z tym samym problemem co my.

Zachęcam do pytań w komentarzach i wiadomościach prywatnych. Mogłabym opowiadać wiele, ale po takiej przerwie nie chcę Wam zamęczyć :).