Do góry

Bezglutenowy Kraków!

Sandra autora bloga Sangluti.pl

CZAS NA ODROBINĘ REFLEKSJI…

Dziś dla odmiany, aby Was nie zanudzić, nie będzie dalszego ciągu mojej historii. Wpis dotyczyć będzie bezglutenowych lokali, jednak na wstępie postanowiłam podzielić z Wami małą refleksją. Jak już wspominałam, na diecie bezglutenowej jestem od ponad czterech lat. Nie jest to  długi okres, porównując go do mojego 25-letniego życia, jednak w przeciągu tych kilku lat wiele się zmieniło. Przede wszystkim moja świadomość i wiedza na temat celiakii i diety wzrosła. Na rynku pojawiło się dużo nowych produktów licencjonowanych symbolem przekreślonego kłosa, a ich ilość wciąż rośnie-co mnie bardzo cieszy :). Spotkałam się już z opiniami, że skoro jestem na diecie bezglutenowej, to na pewno się zdrowo odżywiam. Gdybym jadła same „bezglutenowe gotowce”, hermetycznie pakowaną żywność, to na pewno szybko nabawiłabym się wielu niedoborów. Oczywiście korzystam z tych produktów, są bardzo przydatne np. gdy planuję dłuższą, kilkudniową podróż. Nie ukrywajmy też, że ułatwiają codzienne życie. Nie zapominajmy jednak o owocach, warzywach i innych możliwościach urozmaicenia codziennej diety. Trzeba trochę pokombinować, nie ograniczać się jedynie do mąki kukurydzianej, czy ryżowej. Owszem zwracam uwagę na to co jem, ale zdarza mi się zrobić odstępstwo od pewnych zasad zdrowego odżywiania. Właśnie do tego chciałabym nawiązać. Domyślam się, że temat jest bardzo sporny, ale ostatnio coraz częściej natrafiałam na krytyczne komentarze na blogach/stronach u osób, które dzielą się swoimi odkryciami bezglutenowymi. Konkretniej mam na myśli słodycze. Jestem pewna na 99%, że każda osoba z celiakią cieszy się jak dziecko, gdy „na naszym dziale” ujrzy nowości. Ja nie ukrywam, że świecą mi się wtedy oczy :). Czytam skład, bo tak już mam i nie kupuję wszystkiego co wpadnie mi w ręce, ale zawsze na coś się skuszę. Nie jestem czekoladowym maniakiem, jednak fajnie czasem umilić sobie życie. Dlatego po prostu nie rozumiem takich krytycznych słów, że to tyyyle chemii i cukru. Nie wierzę też, że piszą je osoby z celiakią. Trochę wyrozumiałości. Wszystko jest dla ludzi, ale jeśli ktoś np. zdrowo się odżywia, jest na diecie bezglutenowej bo taka moda albo nawet robi to świadomie dla zdrowia pod opieką dietetyka, ale nie jest chory na celiakię i jak zje te śladowe ilości glutenu, to nic mu nie będzie, na pewno nigdy tego nie zrozumie. Bo on ma wybór zjeść niskocukrowe ciastko owsiane lub cokolwiek na co ma ochotę, a my nie i tu jest różnica. Owszem można by dyskutować, że osoby z celiakią też mogą sobie przygotować np. zdrowsze słodkie przekąski w domu, tylko, że to nie to samo. Nie wiem, jak to odbierzecie i bardzo jestem ciekawa, czy tylko ja mam takie spostrzeżenia?

ALE DO SEDNA…

Pod koniec lutego, wraz z moim chłopakiem Maćkiem miałam okazję spędzić trzy dni w Krakowie. Oczywiście oprócz zaplanowanego wcześniej zwiedzania, nie mogłam zapomnieć ooo… jedzeniu! Ponieważ mieliśmy wynajęty mały apartament z kuchnią, śniadania i kolacje postanowiliśmy przygotowywać sami. Jednakże pobyt ten traktowaliśmy jako formę wypoczynku, nie wyobrażałam sobie spędzać dodatkowego czasu na gotowaniu obiadu ;). Nie ukrywam też, że jeśli tylko nadarzy się okazja, uwielbiam odkrywać nowe lokale, które serwują dania bezglutenowe. Chciałabym się podzielić z Wami naszymi trzema odkryciami.

Pierwsze miejsce zajmują bezglutenowe pierogi ruskie! Przyznam, że przyrządzonych z tak pysznego ciasta, nie jadłam nigdy. Dodatkowo ucieszył mnie licencjonowany znak przekreślonego kłosa, widniejący w karcie dań. Porcja pierogów jest duża i adekwatna do ceny. Jeśli tylko będziecie w Krakowie to szczerze zachęcam do odwiedzenia restauracji Pod Baranem przy ulicy św. Gertrudy 21.

pierogi bezglutenowe

Nie jestem wielką fanką burgerów, ale raz na jakiś czas fajnie zjeść coś nowego. W restauracji NOVA KROVA mieszczącej się na Placu Wolnica 12, pozwoliłam sobie na małe szaleństwo :). Mój wybór padł na pyszny burger Quinoa, ale Falafel według opinii Maćka, też był bardzo smaczny. W karcie menu jest informacja, że lokal nie daje 100% bezglutenowości. Uważam, że to słuszna uwaga, szczególnie dla nie do końca świadomych osób. Obsługa dodatkowo poinformowała mnie, że burgery ze smażonym tofu zawierają gluten. Bułki pakowane są hermetycznie, co według mnie jest bardzo istotne.

Wegański burger bezglutenowy

W restauracji Cafe Młynek znajdującej się na Placu Wolnica 7, miałam możliwość spróbować makaronu ryżowego ze szpinakiem. Porcja przerosła moje oczekiwania. Mimo głodu i pysznie smakującego dania nie byłam w stanie zjeść wszystkiego. Może to być cenna informacja zwłaszcza dla płci męskiej, panowie najecie się do syta ;). Gdyby nasz pobyt w Krakowie trwał kilka dni dłużej, na pewno zawitałabym tutaj po raz kolejny.

Spaghetti bezglutenowe

Mam nadzieję, że gdy kiedyś odwiedzicie Kraków, mój wpis okaże się przydatny. Czy znacie godne polecenia restauracje bezglutenowe w innych miastach? Podzielcie się swoimi doświadczeniami, czekam na Wasze komentarze :).