Do góry

Za czym tęskni celiak?

Celiakia puzzle

CZAS PRZEMYŚLEŃ

Ten wpis będzie dość nietypowy i mam nadzieję, że nie wyjdzie zbyt nostalgicznie. Nie ukrywam, że liczę na waszą aktywność po jego przeczytaniu :).

Ostatnio naszło mnie na przemyślenia. Zauważyłam, że im dłużej jestem na diecie, tym bardziej jestem znieczulona, oporna na pokusy i glutenowe zapachy. To raczej normalne, że uczymy się akceptować zmiany. Życie toczy się dalej i nie wracamy do tego co było kiedyś. Pewnie macie tak samo. Gdy przeszłam na dietę bezglutenową, nie było mi o tyle ciężko jej przestrzegać, co patrzeć na kogoś kto je normalnie. Cierpiałam wewnętrznie, ale czułam się lepiej i to było Zawieszkinajważniejsze. Pierwsze próby pieczenia chleba – niewypał. Chleb bezglutenowy ze sklepu – tektura. To jedne z moich wspomnień. Wtedy zbierały się we mnie wszystkie żale, milion pytań w głowie. Dlaczego akurat ja? Dlaczego ludzie mogą jeść wszystko i nic im nie jest? Gdy mi przechodziło, zawsze powtarzałam sobie, że mogło być gorzej :). W końcu nic nie dzieje się bez przyczyny. Wiem, że gdyby nie celiakia, nie byłoby SanGluti. Z perspektywy czasu nigdy nie powróciłabym do normalnego jedzenia. Jednak jest coś o czym chciałabym z Wami „porozmawiać” – dlatego pisałam, że liczę na Waszą aktywność.

TRZY RZECZY, KTÓRYCH NAJBARDZIEJ MI BRAKUJE

Celiakia na pewno odmieniła moje życie. Jak już kiedyś wspominałam – nauczyłam się planować. Lubię spontaniczność, ale w obecnej sytuacji nie mogę na nią tak do końca liczyć. W tytule posta celowo użyłam odmiany słowa „tęsknota”. Mimo tego, że na diecie bezglutenowej żyje mi się całkiem fajnie, to są rzeczy za którymi tęsknie. Nie myślę o tym często, a nawet bardzo rzadko to mi się zdarza, ale jednak… Pomijam tutaj wszystkie kwestie zdrowego odżywiania ;).

Tęsknię za wcześniej wymienioną spontanicznością. W moim mniemaniu kryje się pod tym brak planowania podróży, wakacji, wyjazdów, imprez, wyjść na miasto. Po prostu idę/jadę i zjem to na co mam ochotę. Gdy wychodzę ze znajomymi zawsze trzeba patrzeć co zje Sandra. Nie chodzi o to, że Oni robią problem – nigdy nie dali mi tego po sobie poznać. Nigdy nie użalam się nad sobą, czasami nawet mówię (gdy nie jestem bardzo głodna :p), że ja zjem później, żebyśmy szli tam, gdzie mają ochotę. Ta opcja jednak nigdy nie wchodzi w grę, nie pozostaje mi nic innego niż cieszyć się z takich znajomych :).

Drugą rzeczą, której mi brakuje jest prawdziwa pizza! Bezglutenowa też jest pyszna, ale smaku ciasta nie ma co porównywać. Odkąd dowiedziałam się, że nie toleruję kazeiny i nawet ser żółty poszedł w odstawkę tęsknię za nią jeszcze bardziej. Kiedyś wspominałam, że najbardziej denerwuje mnie jak ktoś stwierdza zaraz po tym, gdy dowiaduje się czego nie mogę jeść, że on bez pizzy by nie mógł. Nie samą pizzą żyje człowiek, mi zwyczajnie jej brakuje.

Ostatnia moja tęsknota dotyczy świeżych bułeczek. Tak! Takich chrupiących i pachnących. Wstyd się przyznać, ale krótko po diagnozie, gdy byłam na zakupach, ze łzami w oczach pędziłam do innej alejki w hipermarkecie, tak poruszył mnie znany wszystkim zapach. Całe szczęście, że sposobów na chleb bezglutenowy jest coraz więcej. Przepisy w internecie, piekarnie bezglutenowe wszytko się rozwija. W przeciągu czterech lat osobiście dostrzegam dużą zmianę.

Dość tych moich tęsknot! Celem wpisu było nie tyle podzielić się z Wami tym co leży mi na sercu, ale chciałabym dowiedzieć się za czym Wy tęsknicie po przejściu na dietę bezglutenową. Są takie rzeczy? Czy tylko ja tak mam? Jeśli czasem Wam ciężko, to na pewno nie jesteście sami. Pamiętajcie, że w kupie siła! Mimo tych tęsknot wiem, że nic, ani nikt nie jest w stanie mnie złamać w przestrzeganiu diety. Wierzę, że macie tak samo ;).